Aktualności

28.04.2020

Kiedy wszystko się zaczęło #4

W czwartek obchodziliśmy święto wszystkich miłośników czytania – Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Ale na naszej stronie świętujemy przez cały tydzień z pomocą cyklu „Kiedy wszystko się zaczęło”, w którym pisarki i pisarze opowiadają o książkach, które obudziły w nich miłość do literatury.

W czwartej odsłonie cyklu „Kiedy wszystko się zaczęło” gościmy Annę Kańtoch, Krzysztofa Kuczkowskiego i Roberta Małeckiego.

Anna Kańtoch: Książką, która obudziła we mnie miłość do literatury, była książka... której nigdy nie przeczytałam. Nie musiałam, ponieważ czytali mi ją rodzice, sama zresztą byłam wtedy jeszcze za mała na samodzielną lekturę. Do dziś pamiętam podróż pociągiem do Bułgarii, wpadające przez okno słońce i czytaną na głos „Bajkę o żelaznym wilku”, która wtedy wydawała mi się historią posępną a jednocześnie niesamowicie fascynującą. Nigdy potem już po tę książkę nie sięgnęłam. Bałam się popsuć sobie wspomnienia.

Krzysztof Kuczkowski: Od zawsze dużo czytałem. Będąc dzieckiem zarywałem noce pochylony nad przygodami Tomka Wilmowskiego czy Jana Skrzetuskiego h. Jastrzębiec. Nie wiem, czy to była pasja czytania czy miłość do literatury. Pewnie ani jedno, ani drugie. Wydaje mi się, że ówczesne lektury pozwalały mi utożsamiać się z pozytywnymi bohaterami, szlachetnymi i niezłomnymi. Pragnąłem tego bardzo. Ale miłość, prawdziwa miłość, szalona i obezwładniająca ogarnęła mnie dopiero podczas lektury Sklepów cynamonowych Brunona Schulza. Nie pamiętam, ile wtedy miałem lat – trzynaście?, czternaście? – ale pamiętam stan gorączki, prawdziwej gorączki, spowodowany zmysłową ekspresją stylu tej prozy, niekończącymi się strumieniami obrazów, pysznymi złożeniami słów. Tak, to był ten moment. Potem było już tylko poszukiwanie doznań podobnych, lub choćby zbliżonych do tych, jakie odczułem po raz pierwszy czytając Schulza.

Robert Małecki: W jakimś sensie „Ziemia, ojczyzna ludzi”, w przekładzie Marii Morstin-Górskiej, jest książką przełomową. Kiedy sięgnąłem po nią jako nastolatek, miałem wrażenie, że to bełkot. Zrozumiałem ją dopiero po kolejnym czytaniu, kilka lat później. I jak nigdy nie piszę po książkach, tak ten egzemplarz ma pełno ołówkowych adnotacji, podkreśleń i wykrzykników. Lubię do niej wracać, bo do tej pory żaden autor tak trafnie do mnie nie przemawiał, nie mówił w taki sposób o człowieku zawieszonym w świecie wartości. W tym krótkim zbiorze pełno jest niezwykle trafnych obserwacji, które wciąż robią na mnie wrażenie i inspirują. Fenomenalna rzecz!

***

Kolejna odsłona cyklu już jutro! Czytelniczych wyznań miłosnych możecie spodziewać się na naszej stronie do końca kwietnia.