Aktualności

24.04.2020

Kiedy wszystko się zaczęło #2

Wczoraj obchodziliśmy święto wszystkich miłośników czytania – Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Ale na naszej stronie świętujemy przez cały tydzień z pomocą cyklu „Kiedy wszystko się zaczęło”, w którym pisarki i pisarze opowiadają o książkach, które obudziły w nich miłość do literatury.

W drugiej odsłonie cyklu „Kiedy wszystko się zaczęło” gościmy Małgorzatę Rejmer, Wojciecha Chmielarza i Bronisława Wildsteina.

Małgorzata Rejmer: W domu dużo się czytało, rodzice czytali ze mną książki, które sami lubili, więc siłą rzeczy ja też je lubiłam, nawet jeśli ich nie rozumiałam. Dajmy na to, opowiadania Zoszczenki, o tym że facet dwa lata słomę żarł, żeby kupić konia, a jak kupił, to z tej radości w dwa dni konia przepił. Albo „Świńska sprawa”, o pierwszorzędnej świni, tłustej takiej, że aż słów brakuje, co wlazła na tory i mało nie wykoleiła pociągu. To były moje bajki, które uwielbiałam, wystarczyły mi świnia, zdechła papuga, koń i element zaskoczenia. Albo Mrożek, który pisał o dmuchanym słoniu, laboratoryjnych szczurach i że ktoś potknął się o beczkę – wchłaniałam ten humor naskórkowo, głębiej nie umiałam. Od małego lubiłam też poezję, szczególnie Grochowiaka, bo była tak rytmiczna jak piosenki dla dzieci, a że o portretowaniu umarłych, to już inna sprawa. Myślę że ta moja miłość do literatury nie wzięła się z poszczególnych książek, tylko z rytuałów wspólnego czytania w domu. Zostałam nauczona, że książki to ważny element życia, czasami samo życie, i potem już tak mi zostało.

Wojciech Chmielarz: „Kapelusz za sto tysięcy” Adama Bahdaja. Taka pierwsza „duża” książka, którą samodzielnie przeczytałem. Powieść dla młodzieży i to raczej tej młodszej, ale dla mnie bardzo ważna. Bo przed nią, czytałem niewiele i raczej tego nie lubiłem. Po niej, sięgałem po kolejne książki nałogowo. I to chyba jakiś kolejny dowód na to, jak ważne są dobre, mądre i zabawne książki dla dzieci i młodzieży

Bronisław Wildstein: Z literaturą stykałem się jako małe dziecko, tzn. oglądałem książki w domu, a rodzice czytali mi niektóre bo sam jeszcze czytać nie potrafiłem. Miałem wtedy 4-5 lat. Czytali mi Henryka Sienkiewicza „W pustyni i w puszczy”, „Krzyżaków” i „Quo vadis”, ale także „Czarną banderę” Janusza Meissnera czy „Miłość samuraja” Wacława Sieroszewskiego. Pamiętam także piękne wydanie „Ivanhoe” Waltera Scotta ze wspaniałymi romantycznymi ilustracjami. To wszystko prowokowało mnie do nauczenia się czytania jeszcze zanim poszedłem do szkoły..

***

Kolejna odsłona cyklu już jutro! Czytelniczych wyznań miłosnych możecie spodziewać się na naszej stronie do końca kwietnia.