Aktualności

18.02.2021

In memoriam. Zdzisław Najder (1930-2021)

W aspekcie badań nad życiem i twórczością Josepha Conrada Zdzisław Najder (1930-2021) nie miał sobie równych, co jednogłośnie potwierdzały nie tylko conradystyka polska, lecz także światowa.

Jego Życie Josepha Conrada-Korzeniowskiego to wzorzec XX-wiecznej biografistyki literacko-naukowej oraz scheda nie do przecenienia (nie ma w tym określeniu cienia przesady) dla następnych pokoleń biografistów skrupulatnych, wyzbytych uprzedzeń oraz obdarzonych darem erudycyjnej i uszczegółowionej – hermeneutycznej podejrzliwości. Najważniejsza książka Najdera o Conradzie, ciesząca się nieprzerwanym zainteresowaniem, miała w Polsce aż cztery wydania: dwa w wieku XX (w Warszawie w 1980 i w 1996 roku) i dwa w wieku XXI (w Lublinie w 2006 i w Krakowie w 2014 roku)… Nie sposób nie wspomnieć tutaj o jej zawrotnej międzynarodowej karierze – bo to ona zadecydowała o kształcie recepcji światowej pism autora Lorda Jima, ustaliła jej niekwestionowalny punkt wyjścia, a jednocześnie – wyznaczyła pola ewentualnych, globalnych już dyskusji. Cóż, nie znam drugiego takiego przypadku oddziaływania w dziejach polskiej biografistyki literacko-naukowej, ale przypuszczam, że w swojej ignorancji nie jestem bynajmniej odosobniony. Jako Joseph Conrad. A Chronicle dwukrotnie w 1983 roku (i kilkakrotnie pomiędzy 1983 a 1992 rokiem) opublikowało Życie Josepha Conrada-Korzeniowskiego Cambridge University Press wraz z Rutgers University Press. Jako Joseph Conrad. A Life opublikował biograficzne arcydzieło Najdera nowojorski Camen House w 2007 i 2011 roku. Należałoby również wspomnieć tu o wydaniu francuskim biografii, czyli Joseph Conrad. Biographie z 1992 roku.

Wraz ze śmiercią Zdzisława Najdera kończy się zatem określona epoka conradystyki. Myślę, że bez większego wahania moglibyśmy nazwać ją epoką (na swój sposób) „renesansową”, której mecenas był zarazem bezkompromisowym polemistą i rewizjonistą badań nad „przywróconym” przez siebie „do łask” pisarzem. Warto byłoby uszczegółowić, jaka to była epoka, na jakie wydarzenia się rozciągała, jakie nowe ujęcia, horyzonty czy perspektywy badawcze otwierała i zawierała. Zacznijmy może od dat. Najder debiutuje jako conradysta na początku lat 50. XX wieku, jego ostatnie wypowiedzi o Conradzie z kolei – zarejestruje już kamera radiowo-telewizyjna w szczególnych okolicznościach roku 2017 ogłoszonego przez Sejm RP Rokiem Conradowskim. W początku tej fascynacji nie chodzi tylko o wielokrotnie przywoływany przez badacza zachwyt wywołany znakomitym esejem Marii Dąbrowskiej, Conradowskie pojęcie wierności (bo to ten właśnie tekst wydrukowany w 1946 na łamach „Warszawy” miał sprowokować Najdera-szesnastolatka do uprawiania conradystyki). Ważne są również i okoliczności pierwszych kwerend, bardzo osobiste – jak przyznaje po latach w wywiadzie udzielonym dla „Nowych Książek” Najdera – powieści Conrada sczytywane wówczas przez niego po raz pierwszy w Bibliotece Narodowej (po wojnie umiejscowionej w budynkach SGH) miały status literatury bezwzględnie zakazanej:

Chodząc do Biblioteki, przechodziłem koło więzienia na ulicy Rakowieckiej. I pamiętam po drugiej stronie ulicy – po tej stronie, gdzie było więzienie, nie wolno było chodzić – stojące pod arkadami i na ulicy ogonki głównie kobiet i starszych ludzi czekających na wizytę, próbujących dostarczyć do więzienia paczki. Ten obraz pozostał mi na zawsze. To było jedno z istotnych przeżyć w moim życiu. A Conrad na trwałe skojarzył mi się z tym, co się tam dział. Tak że moja pierwsza przygoda z Conradem miała charakter bardziej polityczny niż filozoficzny. Później studiowałem filozofię i zainteresowałem się jego twórczością od tej właśnie strony. Wtedy Conrad zajął miejsce pisarza, którym się fascynowałem wcześniej i którego język lepiej znałem, to znaczy Tomasza Manna[1].

Jakże łatwo zapominamy o Najderze-studencie filozofii i wychowanku Ajdukiewicza oraz Tatarkiewicza… A to właśnie dzięki tym filiacjom między innymi Życie Josepha Conrada-Korzeniowskiego sprostało wymogom spójnej i przekonującej biografii intelektualnej i odniosło międzynarodowy sukces. Swoje filozoficzne wykształcenie wykorzystał Najder w specjalnych studiach poświęconych pisarzowi (wystarczyłoby tutaj przywołać, dedykowany Andrzejowi Walickiemu notabene, młodzieńczy artykuł O „filozofii” Conrada z 1957 roku, oraz studium dużo już dojrzalsze, Conrad i Rousseau. Koncepcja człowieka i społeczeństwa z 1976 roku[2]. Z wielu powodów przestrzegałbym przed nieostrożnością uznania owego filozoficznego zacięcia Najdera za rzecz marginalną w ocenie jego dorobku. Bez Najdera-filozofa nie byłoby jego zniuansowanego i wyrafinowanego wykładu poglądów Conrada, szczególnie na sprawę antynomii pojęcia honoru, o czym traktuje być może jeden z najważniejszych jego tekstów dojrzałych, „Lord Jim”. Romantyczna tragedia honoru z tomu Sztuka i wierność z 2000 roku. Bez cienia przesady można by orzec, że jest to (w pewnym sensie) przedłużenie eseju Dąbrowskiej, który zauroczył go jeszcze jako szesnastolatka, że „Lord Jim”. Romantyczna tragedia honoru jest, oczywiście, z zachowaniem wszelkich proporcji, Conradowskim pojęciem wierności naszych czasów, bez mała, Conradowskim pojęciem wierności na nowy wiek.

Zdecydowanie nazbyt rzadko przypomina się o tym, że nie byłoby Najdera-biografa Conrada bez Najdera-edytora jego korespondencji. Nie należy również zapominać że w tym układzie ten „drugi” Najder warunkował pojawienie się, i sukces, tego „pierwszego”. Życie Josepha Conrada-Korzeniowskiego nie zyskałoby właściwego sobie rozmachu (a weryfikowała jakość tej biografii m.in. prestiżowa nagroda Modern Language Association przyznana Najderowi w 1984 roku), gdyby nie amerykańskie kwerendy badacza (uwzględniające tysiącami kolejne nieogłoszone listy Conrada) w Yale University oraz w Bibliotece Publicznej w Nowym Jorku. Efektem tych kwerend, pod każdym względem przełomowym dla obecności Conrada na polskim rynku wydawniczym, stało się opublikowanie Listów pisarza w przekładzie żony, Haliny Carroll-Najder w 1968 roku. Jeżeli jednak był to debiut Najdera-edytora Conradowskiej korespondencji, to tylko polski – w conradystyce światowej trzydziestokilkuletni raptem Polak musiał być już ceniony za wydanie nakładem Oxford University Press w 1964 roku Conrad’s Polish Background. Letters to and from Polish Friends. Kolejnym istotnym tytułem Najdera dostarczającym unikalnych źródeł na temat tzw. polskiego zaplecza pisarza stał się Conrad Under Familial Eyes, który – jest to precedens – doczekał się w Cambridge University Press aż 12 edycji między rokiem 1983 a 2006. Bardzo znamienne, że w Polsce książki te zostały wydane dopiero z kilkunasto-, bądź nawet – kilkudziesięcioletnim opóźnieniem: jako Conrad wśród swoich w 1996 roku i Polskie zaplecze Josepha Conrada-Korzeniowskiego w 2006 roku. Nawiasem mówiąc, mało osób wie, jak niewiele brakowało, aby to Najder koordynował światowe wydanie Collected Letters Conrada – we współpracy z Uniwersytetem Stanforda oraz reprezentującym go w 1974 roku Frederickiem Karlem, który niestety – z pierwotnej umowy się nie wywiązał[3].

Był Najder bezkompromisowym polemistą, a także rewizjonistą conradystyki in totu. „Atakował” w zgodzie z wyznawaną przez siebie zasadą, że „badacze, którzy zapisują setki stron, doszukując się tego, co nazwałbym »prywatnymi znaczeniami«, folgują intelektualnej rozpuście i wprowadzają czytelników w stan oszołomienia”[4]. Co do siebie, mimo wrogości wobec wszelkiej retoryki efektu, a także wszelkich wzniosłości psychologizmu oraz biografizmu u innych, formułował sprawę prosto (za The Intentional Fallacy Wimsatta i Beardsleya oraz świętym Augustynem, jak twierdził):

Parafrazując Conrada, mogę o sobie powiedzieć, że jako badacz literatury nie jestem ani „rewolucjonistą”, ani nawet postmodernistą. Nie przypisuję sobie metodologicznej niewinności: utraciłem ją blisko pół wieku temu, zgłębiając teorię „literackiego dzieła sztuki” Romana Ingardena. Później „przerabiałem” strukturalizm, a także co barwniejsze odmiany dekonstruktywizmu. Mimo to jednak moja postawa krytycznoliteracka pozostała przedpotopowa[5].

Postawa ta – „mamucia”, jak postanowił ją w 2000 roku nazywać – zaowocowała niemal setką polskojęzycznych szkiców i studiów, trzydziestoma dwoma polskojęzycznymi posłowiami, jedenastoma tomami zredagowanymi w języku polskim (spośród tekstów Conrada ponoć najbardziej dumny miał być z anglojęzycznego współopracowania z Johnem Stape’em A Personal Record w Cambridge University Press w 2008 roku), czterdziestką studiów anglojęzycznych, sześcioma posłowiami i pięcioma redakcjami anglojęzycznymi. Nie należałoby również zapominać o francuskojęzycznej conradystyce Najdera i szkicach tłumaczonych na języki niemiecki, rosyjski i bułgarski. I co może najważniejsze, to autorowi Życia Conrada-Korzeniowskiego polski czytelnik zawdzięczać powinien 27 tomów Dzieł Conrada wydawanych w Państwowym Instytucie Wydawniczym w latach 1972-1974 oraz bardzo istotny tom 28. Szkiców politycznych opublikowany z powodów cenzorskich dopiero po latach, ponieważ w 1996 roku.

Przywołuję liczby, ponieważ w wypadku Najderowej conradystyki, conradystyki wieloaspektowej oraz wielogatunkowej, mają one zupełnie zasadnicze znaczenie. Wiele sporów tego badacza przejdzie do historii dziedziny, chociażby niezwykle doniosły dla badania polskości Conrada spór pomiędzy nim a Kazimierzem Wyką o ukraińskie reminiscencje niedokończonej powieści Siostry[6]. Życie Josepha Conrada-Korzeniowskiego siłą rzeczy z kolei –jako niekwestionowany kamień milowy conradystyki – zapracowało sobie na miano biografii dystansującej wszelkie inne biografie autora Lorda Jima. Rzeczywiście, 15 lutego 2020 roku skończyła się w badaniach nad Conradem ważna epoka, bez wielkiej przesady można by rzec – odyseja pewnego indywidualnego czytania Conrada, czytania mającego zdecydowanie globalny oddźwięk. Zainicjował ją Polak, a jego literaturoznawcza spuścizna, styl oraz etos jej uprawiania winny teraz stać się przedmiotami rozległego metaliteraturoznawczego namysłu. Nie tylko conradystów.

– Karol Samsel

 

[1] Z. Najder, Conrad nasz współczesny [rozmowę przeprowadził A. Bernat], „Nowe Książki” 2007 nr 8, s. 4-5.

[2] Tegoż, O „filozofii” Conrada (Andrzejowi Walickiemu), „Przegląd Kulturalny” 1959 nr 49, s. 5, rozszerzone w tomie Nad Conradem, Warszawa 1965, s. 185-203, a także tegoż, Conrad and Rousseau. Concepts of Man and Society, [w:] Joseph Conrad. A Commemoration [Papers from The 1974 International Conference on Conrad], edited by N. Sherry, London 1976, s. 77-90, opublikowane po polsku m.in. w tomie Sztuka i wierność. Szkice o twórczości Josepha Conrada, tłum. H. Najder, Opole 2000, s. 149-162.

[3] Zob. więcej na ten temat: Conrad, [w:] J. Pawelec, P. Szeliga, Nadgonić czas… Wywiad-rzeka ze Zdzisławem Najderem, Warszawa 2014, s. 359.

[4] Z. Najder, Wstęp, czyli wyznanie mamuta, [w:] tegoż, Sztuka i wierność…, dz. cyt., s. 9.

[5] Tamże, s. 7.

[6] Zob. Z. Najder, Wycieczki integracyjne [polemika z tekstem K. Wyki na temat Sióstr, Wyspa na polskiej zatoce], „Twórczość” 1965, nr 2, s. 79-87, a następnie tegoż, „Siostry” Conrada, „Teksty” 1972 nr 4, s. 129-134.