Przejdź do głównej sekcji strony

Wyszukiwarka

Thomas Schlesser „Oczy Mony”

Elżbieta Ukraińska

Czym jest powieść „Oczy Mony” Thomasa Schlesser’a – mini przewodnikiem po historii sztuki, muzeoterapią czy historią rodziny pokoleniowej z jej osobistymi i społecznymi dramatami? W trakcie czytania wielu czytelnikom i krytykom przychodzi na myśl powieść Josteina Gaardera „Świat Zofii”, której budowa i kompozycja jest bardzo zbieżna.

Thomas Schlesser rozwiewa domysły i w wywiadach podpowiada – „To wprowadzenie do życia poprzez sztukę i historię sztuki”. I rzeczywiście, śledząc chociażby tytuły rozdziałów ma się wrażenie, że jest to swoisty już nie dekalog a penínta dýo lógos. Inspiracją do napisania powieści był epizod z życia autora „nie pojawienie się dziecka”. Książka powstawała przez dziesięć lat, a dobór dzieł sztuki omawianych nie jest przypadkowy. Jest wynikiem wyboru  jednego z bohaterów – Henry’ego – jak wyjaśnia Thomas Schlesser. Znajdziemy tam dzieła bardzo znane i te „kameralne”. Przygodę ze sztuką autor rozpoczyna od Renesansu. Można zadać pytanie – dlaczego? Po pierwsze, dopiero od Renesansu jest możliwość dokonania omówienia dzieła sztuki, w tym wypadku obrazu. W pismach Lessinga, Wilckelmanna, Rumorha ukształtowały się metodyczne podstawy nowej nauki, historii sztuki jako części nauk humanistycznych, do czasu wspomnianego w powieści Ervina Panofskiego, który sformułował zasady nowego kierunku metodologicznego. Dzięki powstałej ikonografii i ikonologii mogły zaistnieć w powieści Schlessera tak profesjonalne omówienia dzieł sztuki. Po drugie Renesans wprowadza światłocień, rozwinięty w dziełach Baroku u Rembrandta czy Vermeera, by osiągnąć apogeum w obrazach Kazimierza Malewicza, Hansa Hartunga, Pierre Soulagesa, gdzie na obrazach jest tylko czerń i światło w niej ukryte.

Owa relacja między światłem a ciemnością jest głównym wątkiem przewijającym się przez powieść Thomasa Schlesser’a. Dziesięcioletniej Monie grozi utrata zdolności widzenia,    zamknięcie w świecie ciemności. Dziewczynka pełna wrażliwości, empatii,  inteligentna, skora do zabaw i niewinnych psot nagle traci wzrok, zamknięta w całkowitej ciemności przez około godzinę, po czym widzenie powoli powraca. Epizod przeraził dziewczynkę i rodziców. Lęk przed stałą utratą widzenia napawa grozą Monę i rodziców stając się głównym wątkiem przebiegu zdarzeń. Wizyty w klinice, hipnoza nie likwidują stałego lęku. I tu wkracza Henry Vuillemin, który moim zdaniem zdaje się być głównym bohaterem powieści. Henry to Dadè małej Mony, których łączy szczególna więź. To on wprowadza wnuczkę  w świat sztuki, piękna, emocji twórców i odbiorców. Uczy dostrzegać i interpretować każdy detal, odcień barwy, teksturę, położenie postaci, przedmiotów na blejtramie. Omawiając każde z dzieł, szczególnie te z czasów współczesnych, uczy umiejętności wyzwolenia od lęków, które są stałą częścią życia. Starszy dystyngowany pan, miłośnik i znawca sztuki przez 52 dni odwiedza z dziesięcioletnią wnuczką muzea Paryża – Luwr, D’Orsay i Centrum Pompidou, omawiając raz w tygodniu zawsze tylko jeden obraz. Uczy wnuczkę nie tylko dostrzegania piękna, lecz również mowy obrazów, zamkniętych w nim emocji tych dobrych i tych złych, bo wie, że „istnienie ma wartość wyłącznie pod warunkiem, że zaakceptujemy jego gorycz, i że to właśnie ona, przesiana przez sito czasu, ukazuje nam cenną i płodną materię, substancję piękną i użyteczną, dzięki której życie naprawdę jest życiem”.

I tu na scenę wchodzi Colette Vuillemin, osoba szczególnie wrażliwa, aktywna, odważna, która w obliczu nieuleczalnej choroby, nieuniknionej utraty własnej tożsamości, wbrew rodzinie, opinii publicznej decyduje się na eutanazję. W powieści nieobecna, tajemnicza żona Henry’ego, babcia Mony jest wciąż przez wnuczkę wspominana. Jednak o Colette w rodzinie się nie mówiło. Tylko Mona i Henry mają pamiątkę po Colette, talizman w postaci muszli zawitki nawleczonej na wędkarską żyłę, znalezionej podczas pobytu dziadków na Lazurowym Wybrzeżu. Dla Mony był to pożegnalny podarunek babci tak jak ostatnie jej słowa: „Zapomnij o negacji; miej zawsze światło w sobie”. Właśnie w tym zdaniu odczytuję sens całej powieści. Mała Mona nie boi się już ciemności, odnajduje siebie, własne życie wolne od lęku utraty czegokolwiek. Na tej samej plaży Lazurowego Wybrzeża, w tym samym miejscu, gdzie został znaleziony, zakopuje talizman. Już nie boi się utraty wzroku, podjęła ryzyko rozstania  z muszlą gwarantującą jej widzenie za cenę ciągłego strachu. Podjęła ryzyko widzenia poprzez wewnętrzne światło, tak jak nauczył ją Dadè, Colette, Camille, mama dziewczynki, jej ojciec Paul, a także szkolni przyjaciele oraz pan doktor.

Dla budowy narracyjnej części powieści powyższe postacie mają swoje ważne miejsce, bo jak mówi autor „życie i sztuka są ze sobą nierozerwalnie związane. Stanowią jedność i to właśnie chciałem uchwycić w mojej powieści”. Czy autorowi się udało? Odpowiedź każdy odnajdzie po przeczytaniu powieści, do czego zachęcam.

 

Recenzja lipiec 2025 – dorośli

Elżbieta Ukraińska

DKK w Sandomierzu, woj. świętokrzyskie

Literackie nowości, wydarzenia i projekty. Bądźmy w kontakcie

Dołącz do newslettera Instytutu Książki, aby otrzymywać cotygodniowe informacje i spostrzeżenia dotyczące tego, czym żyje świat literatury w Polsce i za granicą.

Witamy na nowej stronie internetowej Instytutu Książki

Mamy nadzieję, że pozwoli ona jeszcze lepiej komunikować nasze starania na rzecz rozwoju kultury literackiej w Polsce i promocji literatury polskiej za granicą.

Zespół Instytutu Książki