Aktualności

22.10.2019

Oświadczenie Instytutu Książki w sprawie obecności na Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie

W związku z nieprawdziwymi medialnymi doniesieniami na temat prezentacji noblistki Olgi Tokarczuk na polskim stoisku w czasie Międzynarodowych Targów Książki we Frankfurcie informujemy, że:

Olga Tokarczuk i jej książki były eksponowane na:

- plakacie i regale wydawcy noblistki,

- telebimie w centralnym, najbardziej widocznym punkcie stoiska,

- 4 półkach w eksponowanym miejscu zawierających przegląd wydań międzynarodowych twórczości Olgi Tokarczuk (łącznie kilkadziesiąt egzemplarzy),

- ekspozycji na ladzie recepcyjnej egzemplarza nagrodzonego Bookerem angielskiego wydania „Biegunów”,

- materiale informacyjnym w wersji papierowej,

- tekstach publikowanych na stronie internetowej Instytutu Książki oraz jego mediach społecznościowych.

Podobnej ekspozycji nie miał żaden inny pisarz.

Instytut Książki kilkukrotnie zapraszał pisarkę na polskie stoisko, pragnąc wydać bankiet na jej cześć. Pierwszy raz pisemnie 11 października, ostatni raz osobiście przez dyrekcję Instytutu Książki już we Frankfurcie. Żadne z tych zaproszeń nie zostało przyjęte.

Międzynarodowe Targi Książki we Frankfurcie mają charakter branżowy – chodzi w nich przede wszystkim o sprzedaż praw. To nie jest impreza o charakterze kiermaszu przeznaczona dla szerokiej publiczności, jak targi książki organizowane w Warszawie czy Krakowie. To dzięki spotkaniom i sprzedaży praw polscy pisarze będą potem tłumaczeni i wydawani oraz zyskają szanse na międzynarodowe nagrody oraz zagraniczne spotkania autorskie.

Dlatego polskie stoisko stanowi przestrzeń do spotkań handlowych dla niemal 50 wystawców z Polski. Podobną strategię stosują we Frankfurcie inne kraje, które skupiają się na branżowym charakterze tej imprezy. Z tego powodu Instytut Książki organizuje spotkania autorskie na licznych scenach targowych, specjalnie do tego przeznaczonych, a nie na stoisku. Tak też było i w tym roku.

***

Tak, to był najlepszy moment, by goszcząca właśnie w Niemczech Olga Tokarczuk mogła odwiedzić polskie stoisko i przez chwilę wspólnie z polskimi wydawcami, których we Frankfurcie na stoisku narodowym było prawie pięćdziesięciu, świętować to historyczne wydarzenie, jakim jest Nobel literacki dla Polki.

To był wprost idealny, doskonały moment, zarówno dla nas, w Instytucie Książki, ale tak samo dla ciężko pracujących na targach wydawców, by mieć ów, jak sądziliśmy, zasłużony przywilej, iż polska pisarka, laureatka literackiego Nobla, da nam choć chwilę trwającą szansę cieszenia się wzajemną obecnością. Będzie z nami: z polską książką. Z polskimi wydawcami. Pod wielkim, górującym nad stoiskami napisem „POLAND”.

Nic takiego się jednak nie stało.  Noblistka nie przyszła na polskie stoisko.

Trudno. Stało się. Rozumiem i cały czas absolutnie rozumiałem, iż w natłoku wydarzeń, zobowiązań, a także w samym centrum tego, co się wokół Pani Olgi działo, trochę „nie rządziła” sobą, otoczona wianuszkiem osób, które organizowały jej czas zapewne nie tylko we Frankfurcie, ale podczas całej wizyty w Niemczech. Mówię to bez ironii: naprawdę mogę sobie wyobrazić jak napięty miała grafik.

Przyjąłem to do wiadomości i słowem bym o tym nie wspominał, gdyby nie felieton pana Bronisława Kledzika w poznańskiej „Gazecie Wyborczej”, który zarzuca nam jakąś względem Noblistki opieszałość. Wiem, że to mało dżentelmeńskie, ale trudno, znowu nie mam wyjścia: można rzecz przemilczeć albo podjąć się próby wyjaśnienia.

Noblistka nie pojawiła się na polskim stoisku, mimo kilkakrotnych ze strony Instytutu Książki (także składanych osobiście) zaproszeń w tej sprawie (pierwsze zaproszenie wyszło 11 października!)

Zaiste, Nobel dla Polki jakąś zasmucającą (acz przewidywalną) licytację wywołał: kto czytał, kto nie czytał, kto płacił, kto nie płacił, kto promował, kto nie promował…

Stał się kolejną bronią „wojny kulturowej”, o której wspominała Noblistka w Niemczech.

„Pocztówka” za małego formatu… za krótko eksponowany portret Noblistki na ekranie telewizora… brak laudacji … nieobecność Autorki… tak przecież można w nieskończoność!

Wszystko, co pod ręką, do tego polskiego magla się nada!

Zamiast naturalnej wszak radości i dumy, ataki, morały, złośliwości i konieczność nieustannego prostowania, wyjaśniania, wskazywania na kwoty…

Może by już to wreszcie zakończyć? Bo są rzeczy, które mogą nas jednoczyć.

Nie wszystko do chorej wojny plemion się nadaje.

Krzysztof Koehler

***

W ramach Programu Translatorskiego ©Poland – prowadzonego od 2004 roku przez Instytut Książki – na przestrzeni ostatnich dwóch dekad wsparto 91 przekładów polskiej noblistki na 28 języków obcych, w tym pięć na język angielski i siedem na język szwedzki.